W dniu 9 maja Krzysztof Romicki oraz Wojciech Strzyżakowski ustanowi nowy rekord świata w locie motoparalotnią po trasie trójkąta. Przelecieli 280,5 kilometra. To o ponad 30 km dalej, niż dotychczas najdłuższy zarejestrowany lot w podobnej kategorii. Rekord świata w najdłuższym locie w linii prostej również należy do tej załogi i ustanowiony został w 2018 roku. Przelot trwał 5 godzin i 38 minut.
Obecna sytuacja epidemiologiczna nie zachęca do uprawiania sportów. Większość państw europejskich – jak Hiszpania, Francja, Włochy czy Czechy w ramach walki z wirusem zakazała również odbywania lotów motoparalotniowych. To, że Polska nie znalazła się wśród tych krajów umożliwiło załodze w skład której weszli Krzysztof Romicki i Wojciech Strzyżakowski sięgnięcie po drugi w karierze rekord świata – tym razem w locie po trójkącie.
Lot poprzedziły czasochłonne przygotowania. Sprzęt został drobiazgowo sprawdzony. Nowy sezon dopiero się rozpoczyna, a w tym sporcie dość powszechne są drobne awarie powstające nawet podczas przechowywania wyposażenia. Kilka takich usterek wykryto na tym etapie i na czas naprawiono. Inaczej w trakcie lotu mogłyby doprowadzić załogę do przymusowego lądowania. Długość lotu wymusiła również dokładniejsze niż zwykle monitorowanie dostępności przestrzeni powietrznej w której zaplanowano przelot. Prognozy meteorologiczne były sprzyjające.
Rekordowy lot rozpoczął się 9 maja o godzinie 6:13 na lądowisku w Chrcynnem. Rolę załogi naziemnej odegrali Adam Paska, trener motoparalotniowej kadry narodowej Aeroklubu Polskiego oraz Dariusz Brzostowicz – pilot i główny mechanik w firmie Paraelement. Nie tylko pomogli w planowaniu trasy i doborze najlepszego możliwego wyposażenia, ale dokonywali drobnych napraw jeszcze na pasie startowym. Uszkodzony gaźnik postawił cały lot pod znakiem zapytania – jednak po doraźnych naprawach załoga zdecydowała się podjąć ryzyko.
Nie był to jednak koniec pasma awarii towarzyszących Romickiemu i Strzyżakowskiemu. W trakcie lotu posłuszeństwa odmówił interkom pozwalający załodze na porozumiewanie się ze sobą. Długodystansowe loty tandemowe w dużej mierze polegają na precyzyjnej komunikacji między załogą – było to więc poważne zagrożenie dla obranej sobie misji. Ze względu na bliską znajomość pilotowi i nawigatorowi udawało się jednak prowadzić komunikację za pośrednictwem prostych sygnałów. Sytuacja była o tyle poważna, że w trakcie podobnego lotu obaj członkowie załogi są praktycznie ciągle zajęci. Pilot poza sterowaniem dobiera optymalną wysokość pod kątem nie tylko szybkości, ale również zużycia paliwa – które jest bardzo ograniczone. Nawigator wyznacza kurs, ale również odpowiada za bieżące przepompowywanie paliwa. Błąd po stronie któregokolwiek z nich doprowadziłby do przerwania próby.
Lot przeprowadzono w rygorze klasy RPL2 (motoparalotnie w tandemie). Pokonanie trasy zajęło załodze 5 godzin i 38 minut. Dane z rejestratora lotu zostały komisyjnie odczytane i zgłoszone jako oficjalny rekord świata. Bok trójkąta po którym poruszała się motoparalotnia Romickiego i Strzyżakowskiego miał średnio ponad 90 km. Tego typu trasa wymaga w przeciwieństwie do prostych przelotów wyjątkowo bliskiej współpracy pilota i nawigatora – ponieważ precyzja manewrów jest kluczowa. Rekord w uznawanej za łatwiejszą klasie RPL1 (motoroparalotnie jednoosobowe) należy do pilota hiszpańskiego, wynosi 249,9km i oficjalnie zatwierdzony został dopiero 7 maja.
Bicie rekordu zakończyło się na tym samym lądowisku, z którego załoga wystartowała nad ranem. Motoparolotnia Romickiego i Strzyżakowskiego dotknęła ziemi na chwilę przed godziną 12. „Rekordy są po to, żeby je łamać. Nie latamy zawodowo, ale obaj jesteśmy z Krzyśkiem doświadczonymi pasjonatami. Mamy już kilka sukcesów na koncie, a w powietrzu można poczuć się naprawdę wolnym. No i po ostatnim rekordzie zasmakowaliśmy w tej adrenalinie! Jeśli chodzi o motoparalotniarstwo, Polacy należą do najlepszych na świecie. Regularnie wygrywają kolejne zawody. Mam nadzieję, że zainspirujemy kogoś to zainteresowania się tym sportem.” – mówił Wojciech Strzyżakowski na chwilę po uwolnieniu się z uprzęży.
Lot odbył się na sprzęcie polskiej produkcji. Wózek Paraelement Spyder 250 wyprodukowany został przez Paraelement, podczas gdy skrzydło tandemowe Dudek Bozon 34 stworzone zostało przez Dudek Paragliders i będzie miało swoją premierę w nadchodzących tygodniach.
Obaj członkowie zespołu chcieliby serdecznie podziękować Panu Adamowi Pasce za pomoc w organizacji, ale również na miejscu – na lotnisku. Podziękowania należą się również Pani Dariuszowi Brzostowiczowi, który przygotował sprzęt do lotu oraz dokonywał ostatewcznych napraw na chwilę przed startem. Załoga dziękuje również Aeroklubowi Warszawskiemu za możliwość skorzystania z lotniska w Chrcynnie.